Fay:
Obudziłam się, gdy usłyszałam w głośniku : Proszę zapiąć pasy, szykujemy się do lądowania.
Szturchnęłam Diane, żeby też się obudziła.
Ta to ma mocny sen - pomyślałam i się zaśmiałam. Koleżanka jak zawsze nie wiedziała o co mi chodzi.
-Elena powinna czekać na nas na lotnisku. - powiedziałam tylko i zaczęłam się śmiać.
Po chwili wylądowaliśmy.
-Można odpiąć pasy i skierować się do wyjścia. Walizki już na państwa czekają.
Wyszłyśmy z samolotu. Miałyśmy iść odebrać walizki, ale jakiś facet nas zaczepił.
-Elizabeth, źle że wracałaś!- powiedział młody chłopak.
Wytrzeszczyłam na niego oczy.
-Nie jestem Elizabeth, jestem Fay.- przedstawiłam się.
Facet zrobił zmieszaną minę i odszedł. Dziwne, nikt nigdy z nikim mnie nie pomylił.
Nie
zawracałam sobie tym więcej głowy. Odebrałyśmy walizki i skierowałyśmy
się w stronę parkingu. Czekała tam na nas Elena z jakimiś dwoma
chłopakami. Skierowałyśmy się w ich stronę.
-Hej Elena
-powiedziałam. Diana tez się przywitała. W dzieciństwie zawsze w trzy
się wygłupiałyśmy, jak Elena przyjeżdżała do nas na wakacje lub święta.
-Elizabeth??- zapytał chłopak, który wyglądał na starszego.
-Nie
jestem Elizabeth!! Ile razy mam to powtarzać. Niech jeszcze ktoś
zapyta, a wydrapie im oczy ołówkiem. - krzyknęłam, że wszystkie oczy na
parkingu skierowały się właśnie w moją stronę.
Elena mnie zganiła i
kazała wejść do samochodu. Zrobiłam to co kazała, a chłopaki zapakowali
nasz walizki do samochodu. Byłam wściekła, wręcz oburzona. Serio jak
ktoś znów mnie nazwie Elizabeth to wydrapie im ołówkiem oczy -myślałam.
Musze kupić zestaw ołówków i zawsze je mieć przy sobie.
Kierowaliśmy się w stronę domu ciotki Jenny. Tutaj spędzałam często wakacje i święta.
Facet,
który nazwał mnie Elizabeth okazał się bardzo zabawny. Nazywał się
Damon, a ten drugi sztywny Stefan -chłopak Eleny- na jej miejscu
wybrałabym tego czarnowłosego przystojniaka. Ale to wybór Eleny, nie
mój. Zaparkowaliśmy samochód na podjeździe domu i weszliśmy do środka.
Damon przyniósł nasze walizki stękając, że są ciężkie. Przywitałam się z
ciocią i weszłyśmy do mojego starego pokoju, który teraz będę dzielić z
Dianą. Kurde tylko ona zostawia wielki syf- pomyślałam.
-Możecie się rozpakować, a potem zejdźcie na dół na obiad.
Włączyłam wieże, która tam stała. Leciało akurat: Maroon 5- Payphone. Kocham to.
Razem z Dianą zaczęłyśmy się wypakowywać i śpiewać.Właśnie to zaśpiewamy na castingu.
Po jakieś godzinie zeszłyśmy na dół.
-Ale pięknie pachnie - pochwaliła ciocie Diana.
Elena właśnie z chłopakami schodziła na dół. Co oni tutaj mieszkają??
-Jutro macie ten casting??- zapytała Elena.
-Tak. Musimy wstać o 6, bo kolejka będzie nieziemska. - odpowiedziałam i włożyłam do ust widelec z czymś co przygotowała ciocia.
-No
dziewczyny więc dziś musicie iść wcześnie spać. Na wszelki wypadek
zapisałam już was do szkoły. Bo potem by was nie przyjęli - powiedziała
ciocia.
-Dobra. To mi idziemy do góry jeszcze poćwiczyć. O której kolacja?? - zapytałam i się uśmiechnęłam.
Wszyscy w kuchni zaczęli się śmiać.
-Nic, a nic się nie zmieniłaś. Wciąż byś tylko jadła.- powiedziała. - A jesteś taka chudziutka.
Klaus:
Siedziałem
i myślałem o tym co mi powiedział Kol. Musiało mu się przewidzieć. To
niemożliwe, że na lotnisku spotkał Elizabeth. Znów mnie wkręca. Cały Kol
tylko zabawa mu w głowie. Czy on dalej nie rozumie, że ja mu nie
wybaczyłem?? -myślałem gorączkowo.
Szklanka z alkoholem, którą trzymałem poleciała prosto w ścianę. Do pokoju weszła Rebekah.
-Co ci odbija braciszku?? -zapytała z sarkazmem.
-Kol ci nie opowiadał?? -zapytałem i już chciałem rzucać następną szklanką, ale siostra mnie powstrzymała.
-Przestań,
bo nam szklanek zabraknie!! Opowiadał!! Ale albo był wypity, albo
kłamie, albo to prawda, że sobowtór przyjechał właśnie do tej wiochy
zabitej dechami.
-To nie możliwe! Ostatnio jak urodziła się
Katherine, ona zmarła przy porodzie. A wtedy Kol - urwałem nie chciałem
tego wspominać- no czyli albo jest to jej sobowtór, albo Kol musiał ją
wtedy napoić swoją krwią do czego się nie przyznał.
- To w jego typie. Ale gdyby tak zrobił to przez 500 lat by przed tobą nie uciekał. -powiedziała.
-No w sumie tak. Ale skąd mogę wiedzieć co temu durniowi strzeliło do głowy.
-Słyszę, że rozmawiacie o mnie.-powiedział jakiś głos z korytarza.
-I co znalazłeś ja??- zapytałem z nadzieją.
-To
musi być ta kuzynka Eleny o której opowiadałeś. Mieszka teraz u niej.
Razem z jakąś koleżanką, niezła z niej dupa. No ale wróćmy do niej.
Wygląda identycznie co Elizabeth z wyjątkiem włosów. Dziwnie stoją jej
na dwa metry.
-Nie mów tak. - krzyknąłem i rzuciłem w niego szklanką złapał ją w locie i zgniótł.
-Wiesz co w takim razie to ty sobie ją sam śledź. Co ja jestem!! Ty będziesz we mnie jeszcze szklankami rzucał!! Wychodzę stąd!!
****************
Hej :** I jak wam się podoba?? Dostałam
prawie przy tym wścieklizny, bo jest burza i cały czas net mi się
rozłącza. I mam takiego pecha, że najchętniej sama bym rozwalił te
szklanki. Spróbuje jak najszybciej dodać. Pozdrawiam :**