czwartek, 12 lipca 2012

oo3 ,,Pierwsze łzy spływały mi po policzku."

Fay:
Leżałam w łóżku skulona myśląc o przesłuchaniu. Modliłam się, żeby nas przyjęli. Jenna już złożyła papiery do szkoły. Boże proszę!! -pomyślałam. Spojrzałam na Dianę, ale ona już oczywiście spała.
Jutro będzie chwila prawdy, więc muszę się wyspać.

Klaus:

Leżałem na łóżku przeskakując z kanału na kanał w tv. Myślałem o tym co powiedział mi Kol. To nie może znów się tak skończyć. Wstałem z mojego posłania i wampirzym tempem pognałem w stronę piwnicy.
Zamknąłem za sobą drzwi, włączyłem światło i wyciągnąłem cztery cegły z ściany. Było tam jak zawsze czarne pudełko, takie jak kiedyś używało się do przechowywania dokumentów. Wyciągnąłem  ja i podniosłem wieczko. Leżało w nim pełno dzienników. Od dawna już nie pisałem żadnego pamiętnika. Minęło już chyba z 500 lat. Po tym jak urodziła się Katherine, a jej nie było. Wyciągnąłem pierwszy pamiętnik z ok 1000 roku. Otworzyłem i zacząłem czytać. Doszedłem do momentu, gdy Kol zabił Elizabeth.
Pierwsze łzy spływały mi po policzku. Rzuciłem pamiętnikiem w ścianę, skuliłem się i zacząłem płakać.
Czułem, że te bydle, które przez tyle lat próbowałem zrobić powoli zaczynało znikać. Zakryłem sobie dłońmi twarz i pozwoliłem łzą powoli spływać.

Fay:

Obudziłam się, gdy Diana zaczęła krzyczeć, że już 8 a casting zaczyna się o 9. Czyli będzie już długa kolejka. Wyskoczyłam z łóżka wbiegłam do łazienki. Wykonałam poranną tualetę i wybiegłam na śniadanie. Znów wbiegłam do łazienki umyłam zęby i szybko przebrałam się w jakieś krótkie spodenki i bokserkę. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu była 8.45. Zbiegłam na dół, krzyknęłam do Diany że musimy się spieszyć. Jenna siedziała już w samochodzie i czekała na nas. Byłyśmy nieźle spóźnione i t znów moja wina.
Dojechałyśmy na miejsce było już za pięć 9. Wyszłyśmy i pobiegłyśmy w stronę kolejki, która już była za drzwi. No fuck!!
-Diana widzisz gdybyś się tak nie ociągała byłybyśmy pierwsze- powiedziałam.
Koleżanka zrobiła obrażoną minę i nie odzywała się w ogóle. Dobrze, że zapisałyśmy się przez internet. Bo teraz musiałybyśmy jeszcze z 2 godziny tam stać. No to cały dzień w dupie.
-Wyniki będą wywieszone jutro o 11 na drzwiach domu kultury. - powiedziała, a potem dodała- A teraz zaczynały.!!

Spojrzałam na wyświetlacz było już grubo po 16. Przed nami została już jedna dziewczyna z gitarą.
Po 10 minutach wyszła i ona. Teraz kolej na nas -pomyślałam.
Weszłyśmy do środka. Stanęłyśmy na scenie, odpowiedziałyśmy na wszystkie pytania jurów i zaczęłyśmy  śpiewać.

***************************
Hej :**  Rozdział krótki bo mi się spieszyło. Chcę nadrobić tutaj trochę rozdziałów z tamtym blogiem :D.
Jeżeli się podoba zapraszam do komentowania :**
Pozdrawiam :**

niedziela, 1 lipca 2012

oo2 ,,Ostatnio jak urodziła się Katherine, ona zmarła przy porodzie."

Fay:
Obudziłam się, gdy usłyszałam w głośniku : Proszę zapiąć pasy, szykujemy się do lądowania.
Szturchnęłam Diane, żeby też się obudziła.
Ta to ma mocny sen - pomyślałam i się zaśmiałam. Koleżanka jak zawsze nie wiedziała o co mi chodzi.
-Elena powinna czekać na nas na lotnisku. - powiedziałam tylko i zaczęłam się śmiać.
Po chwili wylądowaliśmy.
-Można odpiąć pasy i skierować się do wyjścia. Walizki już na państwa czekają.
Wyszłyśmy z samolotu. Miałyśmy iść odebrać walizki, ale jakiś facet nas zaczepił.
-Elizabeth, źle że wracałaś!- powiedział młody chłopak.
Wytrzeszczyłam na niego oczy.
-Nie jestem Elizabeth, jestem Fay.- przedstawiłam się.
Facet zrobił zmieszaną minę i odszedł. Dziwne, nikt nigdy z nikim mnie nie pomylił.
Nie zawracałam sobie tym więcej głowy. Odebrałyśmy walizki i skierowałyśmy się w stronę parkingu. Czekała tam na nas Elena z jakimiś dwoma chłopakami. Skierowałyśmy się w ich stronę.
-Hej Elena -powiedziałam. Diana tez się przywitała. W dzieciństwie zawsze w trzy się wygłupiałyśmy, jak Elena przyjeżdżała do nas na wakacje lub święta.
-Elizabeth??- zapytał chłopak, który wyglądał  na starszego.
-Nie jestem Elizabeth!! Ile razy mam to powtarzać. Niech jeszcze ktoś zapyta, a wydrapie im oczy ołówkiem. - krzyknęłam, że wszystkie oczy na parkingu skierowały się właśnie w moją stronę.
Elena mnie zganiła i kazała wejść do samochodu. Zrobiłam to co kazała, a chłopaki zapakowali nasz walizki do samochodu. Byłam wściekła, wręcz oburzona. Serio jak ktoś znów mnie nazwie Elizabeth to wydrapie im ołówkiem oczy -myślałam. Musze kupić zestaw ołówków i zawsze je mieć przy sobie.
Kierowaliśmy się w stronę domu ciotki Jenny. Tutaj spędzałam często wakacje i święta.
Facet, który nazwał mnie Elizabeth okazał się bardzo zabawny. Nazywał się Damon, a ten drugi sztywny Stefan -chłopak Eleny- na jej miejscu wybrałabym tego czarnowłosego przystojniaka. Ale to wybór Eleny, nie mój. Zaparkowaliśmy samochód na podjeździe domu i weszliśmy do środka. Damon przyniósł nasze walizki stękając, że są ciężkie. Przywitałam się z ciocią i weszłyśmy do mojego starego pokoju, który teraz będę dzielić z Dianą. Kurde tylko ona zostawia wielki syf- pomyślałam.
-Możecie się rozpakować, a potem zejdźcie na dół na obiad.
Włączyłam wieże, która tam stała. Leciało akurat: Maroon 5- Payphone. Kocham to.
Razem z Dianą zaczęłyśmy się wypakowywać i śpiewać.Właśnie to zaśpiewamy na castingu.
Po jakieś godzinie zeszłyśmy na dół.
-Ale pięknie pachnie - pochwaliła ciocie Diana.
Elena właśnie z chłopakami schodziła na dół. Co oni tutaj mieszkają??
-Jutro macie ten casting??- zapytała Elena.
-Tak. Musimy wstać o 6, bo kolejka będzie nieziemska. - odpowiedziałam i włożyłam do ust widelec z czymś co przygotowała ciocia.
-No dziewczyny więc dziś musicie iść wcześnie spać. Na wszelki wypadek zapisałam już was do szkoły. Bo potem by was nie przyjęli - powiedziała ciocia.
-Dobra. To mi idziemy do góry jeszcze poćwiczyć. O której kolacja?? - zapytałam i się uśmiechnęłam.
Wszyscy w kuchni zaczęli się śmiać.
-Nic, a nic się nie zmieniłaś. Wciąż byś tylko jadła.- powiedziała. - A jesteś taka chudziutka.

Klaus:
Siedziałem i myślałem o tym co mi powiedział Kol. Musiało mu się przewidzieć. To niemożliwe, że na lotnisku spotkał Elizabeth. Znów mnie wkręca. Cały Kol tylko zabawa mu w głowie. Czy on dalej nie rozumie, że ja mu nie wybaczyłem?? -myślałem gorączkowo.
Szklanka z alkoholem, którą trzymałem poleciała prosto w ścianę. Do pokoju weszła Rebekah.
-Co ci odbija braciszku?? -zapytała z sarkazmem.
-Kol ci nie opowiadał?? -zapytałem i już chciałem rzucać następną szklanką, ale siostra mnie powstrzymała.
-Przestań, bo nam szklanek zabraknie!! Opowiadał!! Ale albo był wypity, albo kłamie, albo to prawda, że sobowtór przyjechał właśnie do tej wiochy zabitej dechami.
-To nie możliwe! Ostatnio jak urodziła się Katherine, ona zmarła przy porodzie. A wtedy Kol - urwałem nie chciałem tego wspominać- no czyli albo jest to jej sobowtór, albo Kol musiał ją wtedy napoić swoją krwią do czego się nie przyznał.
- To w jego typie. Ale gdyby tak zrobił to przez 500 lat by przed tobą nie uciekał. -powiedziała.
-No w sumie tak. Ale skąd mogę wiedzieć co temu durniowi strzeliło do głowy.
-Słyszę, że rozmawiacie o mnie.-powiedział jakiś głos z korytarza.
-I co znalazłeś ja??- zapytałem z nadzieją.
-To musi być ta kuzynka Eleny o której opowiadałeś. Mieszka teraz u niej. Razem z jakąś koleżanką, niezła z niej dupa. No ale wróćmy do niej. Wygląda identycznie co Elizabeth z wyjątkiem włosów. Dziwnie stoją jej na dwa metry.
-Nie mów tak. - krzyknąłem i rzuciłem w niego szklanką złapał ją w locie i zgniótł.
-Wiesz co w takim razie to ty sobie ją sam śledź. Co ja jestem!! Ty będziesz we mnie jeszcze szklankami rzucał!! Wychodzę stąd!!


****************
Hej :** I jak wam się podoba?? Dostałam prawie przy tym wścieklizny, bo jest burza i cały czas net mi się rozłącza. I mam takiego pecha, że najchętniej sama bym rozwalił te szklanki. Spróbuje jak najszybciej dodać. Pozdrawiam :**